Kiedy 23 maja 1865 r. wieszano w Sokołowie Podlaskim ks. Stanisława Brzóskę, styczniowa insurekcja od kilku miesięcy była już bolesnym wspomnieniem przeżywanym w cieniu rozczarowań i nasilających się represji w ramach rosyjskiego odwetu. Tysiące uczestników ruchu szło już traktatami na Syberię, tysiące traciło majątki, kasowano zakony, niszczono resztki autonomii Królestwa, by uczynić je Krajem Nadwiślańskim. Wielu rodaków traciło wiarę w niepodległość i cel dalszej walki.
Odstraszające pokazy siły
Kilka miesięcy wcześniej, 5 sierpnia 1864 r., na stokach Cytadeli miała miejsce spektakularna, publiczna egzekucja Romualda Traugutta oraz czterech członków Rządu Narodowego, która odbyła się przy udziale 30-tysięcznego tłumu spędzonego tu przez Moskali. Kiedy lud śpiewał hymn Święty Boże, święty mocny, jego śpiew zakłóciła rosyjska orkiestra grająca walca. Skazańców powieszono, mimo że byli wojskowymi, a dla tych kodeks karny przewidywał rozstrzelanie. Moskalom zależało na tym, by ta śmierć miała wymiar symboliczny, a raczej pokazowy. Straceńców pochowano pod osłoną nocy, prawdopodobnie w fosie Cytadeli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Egzekucje, pomyślane jako odstraszające pokazy siły i upokarzające spektakle nie tylko dla samych skazańców, ale także dla zniewalanego społeczeństwa, to metody, które carat stosował do brutalnego pacyfikowania Polaków myślących o wolności, w tej, jak określił to Tymczasowy Rząd Narodowy w Manifeście z 22 stycznia 1863 r., walce „ostatniej europejskiej cywilizacyi z barbarzyństwem Azyi”. Podobny scenariusz powtórzył się podczas egzekucji ks. Stanisława Brzóski – ostatniego żołnierza powstania styczniowego.
Przeciw „najezdniczemu rządowi” (caratowi)
Ksiądz Brzóska, wikariusz w Łukowie, dał się poznać jako kapłan pobożny, oddany biednym, ale i odważny. Reagując na prowokacyjne zachowanie żołnierzy rosyjskich w świątyni, 10 listopada 1861 r. wygłosił kazanie, w którym nazwał ich „rozbójnikami” i „judaszami”, za co stanął przed sądem polowym w Siedlcach i został skazany na 2 lata zesłania. W tym czasie rosyjskie władze ogłosiły stan wojenny w Królestwie Polskim w reakcji na patriotyczne manifestacje w stolicy, które były krwawo tłumione. Po wcześniejszym zwolnieniu z zesłania ks. Brzóska zaczął angażować się w pracę konspiracyjną kierowaną przez Centralny Komitet Narodowy, który przygotowywał wybuch powstania. Został cywilnym naczelnikiem miasta Łukowa.
Reklama
W noc wybuchu powstania styczniowego ks. Brzóska wziął udział w pierwszej potyczce z garnizonem stacjonującym w Łukowie. Wkrótce, podczas kolejnej bitwy, został ranny. Latem 1863 r. mianowano go naczelnym kapelanem wojsk powstańczych w randze generała. Brał udział w licznych potyczkach na Podlasiu i Lubelszczyźnie, stawał czasem na czele oddziałów powstańczych. Przez cały rok 1864, kiedy powstanie dogorywało, jego oddziały nękały znienacka wroga, po czym przechodziły do coraz głębszej konspiracji. Rodziła się legenda „ostatniego powstańca”, który skutecznie wychodził z organizowanych przez Moskali obław. Często musiał zmieniać miejsca pobytu, gdyż wysyłano za nim listy gończe. Tymczasem topniały szeregi jego podkomendnych. Ksiądz Brzóska z dnia na dzień coraz bardziej czuł na sobie oddech tropiących go Rosjan, dla których stał się niewygodnym wyzwaniem, gdyż jego opór zaprzeczał twierdzeniom władz, jakoby powstanie zostało ostatecznie spacyfikowane. Pętla zaczęła się szybko zaciskać, gdy Moskale zatrzymali jedną z łączniczek, która poddana brutalnemu śledztwu wskazała miejsce ukrycia ks. Brzóski we wsi Sypytki, w gminie Sokołów Podlaski. Starannie przygotowana obława doprowadziła 28 kwietnia 1865 r. do zatrzymania księdza oraz jego adiutanta – kowala z łukowa Franciszka Wilczyńskiego. Sam namiestnik Fiodor Berg, pogromca powstania, depeszował 1 maja do cara Aleksandra II do Petersburga o wielkim sukcesie.
Aresztowanych odstawiono do Warszawy, gdzie stanęli przed Sądem Najwyższym. W akcie oskarżenia zarzucano ks. Brzósce, że w 1861 r., „w początkach wybuchłych w 1861 r. nieporządków w Królestwie Polskim”, wygłosił „podburzające” kazanie i mimo kary, która została mu za to złagodzona, „swoich zbrodniczych zamiarów nie zaniechał”. Następnie, gdy wybuchło powstanie, „łączył się z bandami (...) i brał udział w potyczkach z wojskami cesarskimi”, a nawet „sam utworzył bandę i nią dowodził”, i dopuszczał się „różnych gwałtów, w czem i on brał udział”. Dalej zarzucano mu, że „nie zważając na uśmierzenie zupełne powstania, usiłował je przedłużać, jak się pokazało z odebranego mu przy pojmaniu brulionu raportu do tak zwanego rządu narodowego”, oraz że „przy schwytaniu go stawił zbrojny opór i dał kilka strzałów z karabina i rewolweru do kozaków i żandarmów, którzy go we wsi Sypytki w domu sołtysa odkryli”. Sąd skazał obydwu powstańców na karę śmierci przez powieszenie.
Pokazowa egzekucja
Reklama
Kiedy przywieziono skazańców do Sokołowa, wszystko było już przygotowane do egzekucji. Na rynku miasta stała już czarna szubienica, a z jej poprzecznej belki zwisały umocowane na żelaznych hakach dwa sznury. Poniżej ustawione były zwyczajny stół i krzesło. Egzekucji asystował 10-tysięczny tłum. Po wyspowiadaniu się ks. Brzóska zwrócił się do zebranych słowami: „Żegnajcie, bracia i siostry, i wy, małe dziatki. Ginę za naszą ukochaną Polskę, która przez naszą krew i śmierć...” – w tym momencie głos kapłana zagłuszyły głośne dźwięki wydawane przez rosyjskie bębny. Była godz. 11 przed południem. Świadkowie relacjonowali, że zanim ks. Brzóska zawisł na stryczku, spojrzał w okno domu stojącego naprzeciw szafotu i zobaczył wystawiony w oknie obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. Miała się wówczas uśmiechnąć. Naoczny świadek tak opisywał moment stracenia: „Z odwachu znajdującego się blisko kościoła (...) wyprowadzono ks. Brzóskę i por. Wilczyńskiego. Kapłan z krzyżem w ręku szedł obok nich na miejsce stracenia. Ksiądz Brzósko, z modlitwą na ustach, ze wzrokiem wzniesionym ku niebu, szedł z błogim uśmiechem na ustach. Wilczyński, z obliczem pełnym spokoju i rezygnacji (...), a lud, ujrzawszy prowadzonych na stracenie, zawył i płakał rzewnie z wielkiego bólu. Przyprowadzonym pod szubienicę kapłan (...) udzielił (...) ostatnią indulgencję i podał krzyż do ucałowania; po czym oddano ich zaraz w ręce kata. Włożono na nich płócienne szare, długie koszule, przystawiono do stołu krzesło, po którym wszedł pierwszy na stół ks. Brzósko. Tu kat zawiązał mu długimi rękawami od koszuli w tyle ręce, spuścił kaptur na oczy, założył stryczek na szyje, zszedł ze stołu i stół spod nóg wyciągnął. Ksiądz Brzósko zawisł w powietrzu, zakręcił na stryczku i lekko w parę minut Bogu ducha oddał”. Zaraz po nim powieszono Wilczyńskiego. By wywołać efekt mrożący, Moskale nie zdejmowali ciał jeszcze przez kilka godzin. Dwa dni po egzekucji rządowy Dziennik Warszawski zamieścił tylko krótką notatkę o tym wydarzeniu.
Skazany na zapomnienie i wyklęty
Zadbano także o to, by miejsce złożenia ciał powieszonych nie stało się miejscem kultu. Dlatego zapakowano je do dwóch wylanych wewnątrz smołą skrzyń i przewieziono do Brześcia n. Bugiem, gdzie pochowano je w rowie tamtejszej twierdzy. Szubienice Rosjanie porąbali i spalili, aby – jak pisze jeden z historyków – „Podlasianie nie rozebrali części jako relikwie narodowe do domów swoich”, tym bardziej że po śmierci księdza ludność Podlasia zaczęła mówić o jego świętości.
Pośmiertna legenda księdza dotarła nawet do rosyjskich żołnierzy, dlatego rosyjska propaganda próbowała zohydzić jego wizerunek, przedstawiając go jako „bandytę”, „herszta bandytów i szarlatana”, „pospolitego zabójcę i grabieżcę”, „magicznie oddziałującego na zabobonny lud”. Insynuowano, że nacierał sobie włosy fosforem, aby świeciły, i w ten sposób miał się podszywać pod świętego. Co więcej, znaleziono nawet dla księdza kochankę, „liubowicę”. W taki sposób próbowano skazywać bohatera na zapomnienie.
W Polsce niepodległej w 1925 r., w 60. rocznicę śmierci ks. Brzóski, wzniesiono pomnik w miejscu jego egzekucji – w Sokołowie. Został on poświęcony przez ówczesnego biskupa podlaskiego Henryka Przeździeckiego i zaopatrzony w napis: „Powstańcom 1863 roku, Księdzu Stanisławowi Brzósce, Franciszkowi Wilczyńskiemu straconym w tym miejscu w dn. 23 maja 1865 roku przez Moskali i poległym na Podlasiu, Rodacy”. W innym miejscu – we wsi Krasnodęby-Sypytki, tam, gdzie powstańcy zostali aresztowani, powstał pomnik, poświęcony w 1987 r., na którym znalazły się bardzo wymowne w swej treści słowa: „Gdy pamięć ludzka gaśnie, mówią kamienie. Tu ukrywał się i został aresztowany gen. Stanisław Brzóska, ostatni Komendant Powstania 1863 r. na Podlasiu, oraz jego adiutant Franciszek Wilczyński. Wielka chwała bohaterom”.
Wbrew intencjom Moskali, którzy usiłowali dławić insurekcję styczniową, postać zaledwie 33-letniego ostatniego żołnierza powstania, pierwszego „Wyklętego” w naszej historii, została przypomniana w zeszłym roku w filmie Tadeusza Syki Powstaniec 1863.